Klementyna Maria Sobieska i Jakub Edward Stuart – małżeństwo z przypadku

Małżeństwo Jakuba Edwarda Stuarta z Marią Klementyną Sobieską można śmiało określić jako „niespodziewane”. Sobiescy i Stuartowie nie utrzymywali wcześniej bliskich kontaktów, nie było ich również między Rzeczpospolitą i Szkocją. Co prawda tysiące Szkotów emigrowały do Korony, były takie czasy, ale uciekali oni przed prześladowaniami religijnymi i biedą. Małżeństwo Jakuba Edwarda z Klementyną było w dużym stopniu dziełem przypadku. Jakub Edward był, jak twierdził, do szaleństwa zakochany w Benedykcie, córce księcia Modeny, lecz kiedy jej ojciec, negatywnie oceniając możliwość jego powrotu na trony Anglii, Irlandii i Szkocji nie przystał na związek, skończyło się na westchnieniach. Ale król musiał mieć żonę i dzieci. Zadanie znalezienia odpowiedniej kandydatki spadło na Charlesa Wogana, uczestnika powstania w Szkocji w 1715 r. Wogan udał się do Niemiec, jednak żadna z kandydatek na dworach Westfalii i Bawarii nie przypadła mu do gustu. Wreszcie trafił do Oławy, gdzie spotkał Klementynę Marię Sobieską. Sobieska miała wszystko, czego potrzebował Jakub Edward. Była młoda, w chwili spotkania liczyła sobie 16 lat, i piękna. Należała do jednego z najwspanialszych rodów polskich a pamięć o zwycięstwie jej dziadka, Jana III nad Turkami u bram Wiednia, była nadal żywa. Poza tym, Sobiescy dysponowali ogromną fortuną a Jakub Edward, jak każdy władca na wygnaniu, potrzebował pieniędzy. Dla Sobieskich małżeństwo stanowiło świetną okazję do podniesienia swojej pozycji. Jakub Edward Stuart był władcą na wygnaniu, ale miał tytuły królewskie uznawane przez tak ważnych władców europejskich jak król Francji i papież. Klementyna także chętnie się zgodziła – Wogan był przystojnym i czarującym kawalerem. Gdyby widziała Jakuba Edwarda bądź rozmawiała z nim, jej decyzja mogłaby być całkowicie odmienna. Jakub Edward nie był ani przystojny, ani czarujący, ani elokwentny. Był za to przygnębiony ciągłymi niepowodzeniami zabiegów o odzyskanie władzy, problemami finansowymi oraz intrygami na swym miniaturowym dworze, na którym roiło się od szpiegów rządu w Londynie. Do pierwszego spotkania Jakuba Edwarda i Klementyny doszło rankiem 2 września 1719 r., kilka godzin przed właściwą ceremonią ślubną. Jakub Edward był zachwycony przyszłą żoną, Maria Klementyna była rozczarowana i tak niestety zostało. Było jednak już za późno, aby się wycofać.

Klementyna Maria Sobieska – żona „poczwórnego króla”

Małżeństwo Marii Klementyny Sobieskiej z Jakubem Franciszkiem Edwardem Stuartem uczyniło ją jedną z najbardziej utytułowanych kobiet w Europie. Klementyna nie miała tytułu „królowej”, ale, biorąc pod uwagę wielość tytułów jakie posiadał jej mąż, godność „małżonki królewskiej” miała odpowiednią rangę. Po śmierci swojego ojca w 1701 r., Jakub Edward ogłosił się królem Anglii jako Jakub III, Szkocji jako Jakub VIII oraz Irlandii jako Jakub III. Kilku władców europejskich, w tym najpotężniejszy spośród wszystkich, Ludwik XIV, uznało te tytuły. Kilku, na czele z rządzącym Anglią, Irlandią i Szkocją Wilhelmem III/II, mężem przyrodniej siostry Jakuba Edwarda, odrzuciło jego roszczenia. Jakub Edward miał również, dzięki godności „króla Anglii”, tytuł „króla Francji”, ale akurat o tym Ludwik XIV nie wspominał. Kilka tytułów monarszych w ręku jednej osoby nie było w tym czasie niczym nadzwyczajnym. Królowie polscy byli w różnych okresach także „królami Szwedów, Gotów i Wandalów” czy „wielkimi książętami moskiewskimi”. Z jednej strony wynikało to z zaszłości historycznych, stąd tytuł „króla Francji”, który władcy Anglii przyjęli w pierwszej połowie XIV wieku. Z drugiej, odzwierciedlało strukturę wewnętrzną państwa, której historycy nadali nazwę „państwo złożone”. Pod tym pojęciem kryły się „państwa obejmujące więcej niż jeden kraj, znajdujące się pod panowaniem jednego władcy”. Przez bardzo długi czas, bo aż do końca XVIII wieku, państwa takie stanowiły europejską normę, aby wspomnieć o związku Korony i Litwy, Kastylii i Aragonii czy Zjednoczonych  Prowincjach. Przodkowie Jakuba III/VIII stanęli na czele „państwa złożonego” stosunkowo późno. Do 1603 r. byli tylko królami Szkocji, ale po bezpotomnej śmierci królowej Anglii, Elżbiety I, zasiedli również na tronach Anglii oraz Irlandii. To, czy ten awans wyszedł im na dobre, jest kwestią dyskusyjną. Jeśli za władzą idzie odpowiedzialność, to Stuartowie okazali się aż za dobrym przykładem potwierdzającym tę regułę. Tak długo jak rządzili Szkocją, radzili sobie bardzo dobrze. Odkąd sięgnęli po trony Anglii oraz Irlandii rozpoczęły się problemy na wielką skalę. W 1649 r. król Karol I został ścięty, a Anglia ogłoszona republiką. W 1688 r. Jakub II/VII uciekł z kraju, wysyłając wcześniej do Francji żonę i syna, Jakuba Edwarda. Między innymi dzięki temu wydarzeniu możliwe było małżeństwo Jakuba Edwarda z Marią Klementyną. I gdyby tylko związek okazał się szczęśliwy, można by powiedzieć o nagrodzie za cierpienia. Ale było inaczej.

Pechowa dynastia Stuartów

W życiu dobrze jest mieć szczęście. Stuartowie szczęścia nie mieli. Po części wynikało to z trudnej sytuacji, w jakiej się znajdowali. Pierwszych czterech władców z dynastii Stuartów o imieniu Jakub albo zostało zamordowanych, albo zginęło podczas wojen. Najbardziej pechowy, Jakub II, poniósł śmierć w wyniku przypadkowego wybuchu własnej armaty. Akurat zaglądał w wylot lufy. Jakub VI/I, który był pierwszym królem Szkocji i Anglii, umarł we własnym łóżku, ale za to miał dzieciństwo, o którym można powiedzieć wszystko, poza tym, że było „szczęśliwe”. Zaczęło się przed jego narodzeniem. Kiedy matka Jakuba, Maria Stuart, była w szóstym miesiącu ciąży, zasztyletowano nadwornego muzyka Rizzio, który prawdopodobnie był ojcem Jakuba. Kilka miesięcy po narodzinach Jakuba uduszono jego nominalnego ojca, najprawdopodobniej za wiedzą Marii. Zanim Jakub skończył pierwszy rok życia, Maria wyszła za mąż za człowieka, który zamordował jego ojca. To był ostatni raz, kiedy Jakub widział matkę. Tempo wydarzeń nie malało. Kiedy Jakub miał 13 miesięcy, Marię zmuszono do abdykacji. Jakuba ogłoszono królem, ale ponieważ dzieci są zbyt uczciwe, aby rządzić, władzę w jego imieniu sprawował regent. Konkretnie czterech regentów, ponieważ pierwszych trzech zostało zamordowanych nim Jakub skończył pięć lat. Wreszcie, mając 16 lat, Jakub został porwany i był więziony przez prawie rok. Nieszczęścia dotykały Stuartów również bez względu na sytuację, po prostu „ot, tak”. Za panowania Karola II Londyn nawiedziła epidemia dżumy, która pochłonęła 70 tys. istnień ludzkich. Potem był „wielki pożar Londynu” – spłonęło prawie 100 kościołów i 13 tysięcy domów – około 2/3 całego miasta. Szczęście mieli za to mieszkańcy Londynu – w trakcie pożaru nikt nie zginął. Wszystko to w ciągu dwóch lat: 1665-1666. Królowa Anna, ostatni przedstawiciel dynastii zasiadający na tronach Anglii, Szkocji i Irlandii, miała jeszcze mniej szczęścia. Przeżyła wszystkie swoje dzieci – narodzone i nienarodzone, a było ich siedemnaścioro. Pech towarzyszący Stuartom przechodził niekiedy na inne osoby. Wilhelm III Orański, żonaty z Marią, córką Jakuba II/VII, którego pozbawił zresztą władzy, umarł, ponieważ w trakcie porannej przejażdżki jego koń potknął się o kopiec kreta. Król spadł z konia, złamał obojczyk, a dwa tygodnie później już nie żył. Niestety, wybór Marii Klementyny na żonę Jakuba Edwarda też nie okazał się szczęśliwy. Co prawda małżeństwo zaowocowało narodzinami dwóch synów, ale było pełne sporów i smutku, a Klementyna umarła młodo, nawet jak na pierwszą połowę XVIII w.

Klementyna Maria Sobieska – żona spadkobiercy Egiptu, Aten, Troi, Rzymu i króla Artura

Spośród wszystkich tytułów królewskich, jakie miał mąż Klementyny, najbardziej imponujący był tytuł króla Szkocji. Oczywiście nie ze względu na bogactwo Szkocji czy jej rolę na arenie międzynarodowej, ale „historię” Królestwa Szkocji. Wierzono bowiem, że jest ono najstarszym, nieprzerwanie istniejącym królestwem w Europie. Zgodnie z najprostszą wersją mitu, rozpoczęło się od małżeństwa pochodzącego z Aten Gathelusa z córką faraona o imieniu Scota. Imię wybranki było jak znalazł - Scotia to łacińska nazwa Szkocji. Małżeństwo zawarto krótko przed wyprowadzeniem Żydów z Egiptu przez Mojżesza. Po śmierci faraona, który zginął podczas pościgu zalany wodami Morza Czerwonego, Scota i Gathelus, ze względu na poparcie dla Żydów, musieli opuścić Egipt. Ostatecznie wylądowali w Szkocji. To był początek wydarzeń, które doprowadziły w  330 r. przed naszą erą do utworzenia Królestwa Szkocji przez Fergusa, syna Ferchara. Cała opowieść nie miała nic wspólnego z rzeczywistością, ale spełniała dwie ważne funkcje. Pozwalała twierdzić, że u źródeł systemu politycznego Szkocji znajdował się obok elementu arystokratycznego – córka faraona, także element demokratyczny – obywatel Aten. W rezultacie monarchia w Szkocji powinna mieć charakter mieszany, nie absolutny. Ale przede wszystkim opowieść służyła jako argument w sporach z Anglią. Anglicy mieli bowiem własną „historię”, zgodnie z którą Brutus, prawnuk Eneasza, przeniósł się do Rzymu, skąd wraz z grupą zwolenników wyruszył do Anglii, stopniowo zasiedlając całe Wyspy Brytyjskie i zakładając Londyn jako „nową Troję”. Chociaż ktoś nie założył „nowego Rzymu”. W trakcie pierwszego tysiąclecia naszej ery Brytania została podzielona między spadkobierców Brutusa, ale idea „brytyjska”, rozumiana jako dominacja Brytów nad całymi Wyspami Brytyjskimi, przetrwała do panowania rzymskiego. Konstantyn Wielki, który w 313 r. przyznał chrześcijaństwu równouprawnienie z innymi religiami, urodził się i został ogłoszony cesarzem w Brytanii. Po upadku Rzymu, na Brytanię spadły najazdy Piktów, Szkotów i Sasów, ale w VI wieku król Artur, ten od rycerzy „okrągłego stołu”, Merlina i „excalibura” odbudował potęgę Brytów, rozszerzając swoje panowanie na całość Wysp Brytyjskich, w tym Szkocję. Ta opowieść była również zmyślona, ale i tak Klementyna mogła być dumna ze swojego męża i synów – byli spadkobiercami tradycji starożytnego Egiptu i Aten oraz dzięki angielskiemu tytułowi królewskiemu, Troi, cesarzy rzymskich i króla Artura.

Jakub Edward Stuart – „król za morzem”

Mąż Klementyny Sobieskiej, Jakub Edward Stuart, był jednym z tych wcale licznych władców, którzy znacznie więcej czasu niż w swoim królestwie, spędzili poza nim. Przyszedł na świat 10 czerwca 1688 r. Jego ojcem był król Anglii, Irlandii oraz Szkocji, Jakub II/VII; matką Maria, córka księcia Modeny. Narodziny dziecka pary monarszej zawsze są wydarzeniem, ale te okazały się przełomowym wydarzeniem. W angielskiej rodzinie królewskiej obowiązywała zasada primogenitury, z bardzo ważnym wyjątkiem. Pierwszeństwo w dziedziczeniu tronu mieli potomkowie męscy, bez względu na kolejność narodzin. Jakub II/VII miał już dwie córki z pierwszego małżeństwa, Marię i Annę. Tron angielski miał przypaść Marii, a następnie, gdyby nie miała dzieci, a nie miała ich, Annie. Pojawienie się Jakuba Edwarda zmieniało ten porządek, teraz to on miał zostać królem. Jednak płeć przyszłego władcy była najmniej ważną sprawą. Jakub II/VII był katolikiem, a od objęcia tronu w 1685 r. zrobił wiele, aby wzmocnić pozycję katolików w Anglii i Szkocji. Działał na granicy prawa, był coraz bardziej niepopularny, lecz niewiele osób widziało sens występowania przeciwko niemu. Władcy też są śmiertelni, choć wielu z nich wydaje się o tym zapominać. Ale to przypadłość większości polityków wszystkich epok. Maria i Anna były protestantkami, ich mężowie, Wilhelm orański i  książę Jerzy Oldenburg, brat króla Danii, również. „Epizod katolicki” miał skończyć się wraz z odejściem Jakuba II/VII. I nagle pojawił się chłopiec, którego rodzice byli katolikami i który, jak słusznie podejrzewano, miał być wychowany w wierze katolickiej. Z „epizodu” robiła się epopeja. Kilka tygodni po narodzinach Jakuba Edwarda, grupa polityków angielskich zaprosiła męża Marii, Wilhelma orańskiego, do Anglii w celu obrony „religii, wolności i własności”. Taki był początek „sławetnej rewolucji”, która wygnała Jakuba Edwarda z ojczyzny. Matka zabrała go do Francji na początku grudnia 1688 r. Na Wyspy Brytyjskie wrócił dopiero w 1716 r. Złożony chorobą i ścigany przez armię króla Jerzego I, spędził w Szkocji zaledwie pięć tygodni. I to było tyle. Kilka razy znalazł się u wybrzeży Szkocji, ale albo akurat pojawiły się okręty brytyjskie albo wiatr wiał w złym kierunku. Zwyczajny pech Stuartów. Klementyna miała go jeszcze więcej – nigdy nie odwiedziła „naszych królestw”. 

Jakub Edward Stuart - od 1701 roku „król za morzem”

Przyszły mąż Klementyny Sobieskiej, Jakub Edward Stuart, przyjął tytuły króla Anglii, Szkocji i Irlandii w 1701 r. Tytuły były imponujące, ale istniał mały problem - nie uznano ich w Anglii, Szkocji i Irlandii. W tym samym roku parlament angielski przyjął „Ustawę o następstwie tronu” („Act of Settlement”), która pozbawiała katolików i osoby pozostające w związku małżeńskim z katolikiem bądź katoliczką prawa do korony angielskiej, oddając ją elektorowej Hanoweru oraz jej potomkom. Prawo elektorowej do korony angielskiej nie należało do wyjątkowo silnych – wśród pretendentów znajdowała się pod koniec szóstej dziesiątki. Ale była protestantką. Jakub Edward Stuart był katolikiem. Ustawa teoretycznie przekreślała możliwość jego powrotu na tron, ale rzeczywistość była bardziej skomplikowana. Jakub Edward miał pewne szanse objęcia władzy w trzech królestwach. Pomijając zwolenników Stuartów, gotowych rozpocząć kolejne powstanie w Szkocji bądź Irlandii, nadzieję dawał mu układ sił politycznych w Anglii. Od końca XVII w. dominującymi stronnictwami byli wigowie i torysi. Wigowie należeli do zdecydowanych przeciwników Stuartów, opowiadając się za sukcesją hanowerską. Jednak wśród torysów opinie na temat tego, kto ma objąć tron, były podzielone. Decydujący moment nadszedł pod koniec rządów królowej Anny. Spodziewając się jej bezpotomnej śmierci, dwóch najważniejszych torysów, Robert Harley, earl of Oxford i Henry St. John, Viscount Bolingbroke, nawiązało kontakt z Jakubem Edwardem. Zapewniając go o możliwości objęcia tronu i swoim poparciu, zażądali jednak niemożliwego – Jakub Edward miał porzucić katolicyzm na rzecz religii anglikańskiej. Ostatecznie sprawę, nie pierwszy i nie ostatni raz, pogrzebał sam Jakub Edward. Po śmierci królowej Anny w 1714 r., uznał, że najlepiej będzie czekać na rozwój wypadków. Nie czekał natomiast jego główny konkurent, władca Hanoweru, Jerzy I, który dotarł do Londynu w ciągu sześciu tygodni. Wyczucie właściwego momentu nie było najsilniejszą stroną Jakuba Edwarda – kiedy w styczniu 1716 roku wreszcie wylądował w Szkocji, jego zwolennicy znajdowali się w rozsypce bądź w więzieniach. Sam Jakub tradycyjnie nie miał już szczęścia. Natychmiast po wylądowaniu poważnie zachorował, a po wyzdrowieniu nie pozostało mu nic innego, jak opuścić „nasze Królestwo”, w którym spędził wszystkiego pięć tygodni. Nowy król, Jerzy I, pozbawił go resztek złudzeń, zrywając współpracę z torysami, których zastąpił wigami. I tak Jakub Edward oraz jego żona mogli cieszyć się tylko imponującymi tytułami.

Dlaczego Stuartowie utracili władzę?

Ucieczka Jakuba II/VII do Francji pod koniec 1688 r. i objęcie tronów Anglii, Irlandii oraz Szkocji przez jego zięcia, Wilhelma orańskiego, znane jako „sławetna rewolucja”, były czymś znacznie więcej niż „przykrą sprawą rodzinną”. Nawet spory religijne tylko częściowo tłumaczą charakter tych wydarzeń, a narodziny przyszłego męża Klementyny Sobieskiej, Jakuba Edwarda, stanowiły raczej pretekst do zmian niż ich powód. W gruncie rzeczy chodziło o nowy model państwa i obywatela; model, który częściowo funkcjonuje do dzisiaj. Stuartowie akceptowali poglądy sięgające średniowiecza, uznając, że monarcha jest zastępcą Boga na ziemi i odpowiada wyłącznie przed Bogiem, a porządek dziedziczenia tronu, wynikający z woli Boga, nie może być zmieniany przez ludzi. Ponieważ władza monarchy pochodziła od Boga, wykluczało to możliwość działań sprzecznych z jego wolą. Poddany, który odmawiał wykonania polecenia króla, nawet jeśli kierował się zasadami chrześcijaństwa, musiał poddać się karze. Przeciwnicy Stuartów zajęli całkowicie odmienne stanowisko. Źródłem władzy nie była wola Boga lecz umowa między monarchą i poddanymi, którzy, gdyby monarcha naruszył warunki porozumienia, mogli nie tylko wystąpić przeciwko niemu, ale i pozbawić go władzy. W rezultacie, konieczne było ciągłe funkcjonowanie instytucji wyrażającej wolę poddanych, zdolnej skutecznie kontrolować monarchę. A w jaki lepszy sposób to uczynić niż poprzez przejęcie kontroli nad pieniędzmi? Stąd najważniejszymi konsekwencjami „sławetnej rewolucji” było nadanie obradom parlamentu stałego charakteru oraz przejęcie przez niego pełnej odpowiedzialności za finanse państwa. W takiej sytuacji ideał obywatela nie polegał już na podporządkowaniu się woli monarchy bądź cierpliwym znoszeniu kar. Polegał na uczestnictwie w życiu politycznym, co wymagało odpowiedniej wiedzy i kultury, poprzez reprezentantów zasiadających w parlamencie oraz powiększaniu własnego bogactwa, zapewniającego niezależność ekonomiczną od władzy. Wychodząc za mąż za Jakuba Edwarda Stuarta i dając mu synów, Klementyna Sobieska zaangażowała się w bardzo poważny spór, nawet jeśli nie do końca zdawała sobie z tego sprawę.

Powstania i spiski jakobickie

Największe nadzieje na ponowne objęcie władzy Jakub Edward wiązał ze zwolennikami Stuartów na Wyspach Brytyjskich - „jakobitami”. Ponieważ jakobici byli znacznie silniejsi w Szkocji i Irlandii niż w Anglii, próby wywołania powstań podejmowano w Szkocji oraz Irlandii. Pierwsze miało miejsce już w 1689 r., kilka miesięcy po ucieczce króla Jakuba II/VII do Francji. Po jego śmierci spiski i powstania następowały z godną podziwu regularnością – w latach 1703, 1708, 1709, 1715, 1716, 1717, 1719, 1720-1722, 1733-1735, 1743-1744. Spiskowców i powstańców często przedstawia się jako walecznych do szaleństwa górali, wystrojonych w kraciaste spódnice, owianych aurą romantyzmu i whisky. Coś jak Mel Gibson w filmie „Braveheart”. W rzeczywistości Stuartowie mogli liczyć na znacznie szersze poparcie społeczne, szczególnie w pierwszych latach po zawarciu unii między Anglią i Szkocją w 1707 r. Mimo starań, wszystkie powstania zakończyły się jednak niepowodzeniem. Obok pecha towarzyszącego Stuartom, przyczynami były fatalna organizacja i zdrada. Powstanie 1715 r., które miało największe szanse powodzenia, zaplanowano z wielkim rozmachem. A jednak się nie udało. Przywódcy powstania w Somerset i Bristolu zostali aresztowani we własnych łóżkach. Przywódca powstania w Plymouth zmienił front i opowiedział się po stronie rządu. W Bath władze przejęły główny arsenał powstańców, który składał się z 3 dział, 11 skrzyń z bronią palną, beczki szpad i 200 koni. James Butler, książę Ormonde, dowódca wojsk brytyjskich w końcowej fazie wojny o sukcesję hiszpańską, wyruszył z Francji ku wybrzeżom Anglii aby dokonać inwazji, ale zamiast zwolenników Stuartów spotkał łódź z celnikami, którzy spytali czy ma coś do oclenia. O co w końcu mogli pytać? W Szkocji John Erskine, earl of Mar, zebrał 20- tysięczną armię, jednak po nierozstrzygniętej bitwie pod Sheriffmuir rozpoczęły się masowe dezercje. Swój wkład w klęskę powstania miał także Jakub Edward. Nie dość, że przybył do Szkocji zbyt późno i natychmiast zachorował, to zrobił na swoich zwolennikach tak piorunujące wrażenie, że niektórzy żołnierze pytali, czy Jakub umie mówić. Żadne z następnych powstań nie stanowiło poważnego zagrożenia, aż do roku 1745, kiedy w Szkocji pojawił się syn Jakuba Edwarda i Klementyny, „piękny książę Karolek”.

Mocarstwa europejskie i „sprawa jakobicka”

Poza „jakobitami” i niektórymi politykami ze stronnictwa torysów, Stuartowie opierali swoje nadzieje powrotu na trony Anglii, Szkocji i Irlandii na współpracy z władcami europejskimi. Najważniejsze było poparcie ze strony Francji. Jakub II/VII uciekł w 1688 r. właśnie do tego państwa. Król Ludwik XIV przyjął go bardzo dobrze, oddając mu do dyspozycji pałac w Saint-Germain-en-Laye. Dworzanie króla Francji byli mniej uprzejmi – szybko ukuli złośliwe powiedzenie „słuchając go, można zrozumieć dlaczego tu jest”. Ale w gruncie rzeczy Ludwik XIV był równie mało uprzejmy. Jakub II/VII i jego syn Jakub Edward byli mu potrzebni wyłącznie jako środek nacisku na polityków angielskich i brytyjskich. Jeden z artykułów traktatu pokojowego między Wielką Brytanią i Francją zawartego w 1713 r. stanowił, że Stuartowie będą musieli opuścić Francję. Odtąd tułali się po Lotaryngii, Awinionie i Urbino, a Jakub Edward zyskał ironiczny przydomek „Jamie the Rover”. Wreszcie, po kilku latach, Stuartowie osiedli w Rzymie. Kolejni papieże udzielali im wsparcia, mając nadzieję na rekatolizację Anglii i Szkocji, ale w pewnym momencie i oni ją stracili. W 1766 r. papież Klemens XIII odmówił uznania „pięknego księcia Karola” królem Anglii, Szkocji i Irlandii. Pozostali władcy, wśród których znaleźli się car Piotr I, król szwedzki Karol XI czy król pruski Fryderyk II, także byli gotowi wspierać Stuartów w zależności od swoich aktualnych planów. Dobrym przykładem było postępowanie cesarza Karola VI wobec Klementyny Sobieskiej i Jakuba Edwarda. W 1718 r. nakazał zatrzymać Klementynę w drodze do Włoch, gdzie miała wyjść za mąż. Jednak kiedy na świat przyszło pierwsze dziecko Klementyny i Jakuba, a było to przecież wydarzenie o charakterze politycznym, pospieszył z gratulacjami. Ale w tym czasie cesarz miał już inny stosunek do Wielkiej Brytanii niż jeszcze kilka lat wcześniej. Spośród wszystkich władców, najładniej wobec Stuartów postąpił nie kto inny, jak król Wielkiej Brytanii, Jerzy III. Kiedy Henryk, młodszy brat „pięknego księcia Karola”, popadł w problemy finansowe podczas rewolucji francuskiej, Jerzy III wyznaczył mu pensję. Natomiast w 1819 r. syn Jerzego III, sprawujący funkcję regenta, zapłacił za monument Jakuba Edwarda i jego obydwu synów, który znajduje się w Bazylice św. Piotra w Watykanie. Niestety, zabrakło na nim miejsca dla Klementyny. Ma ona jednak swój własny piękny pomnik, jako jedna z zaledwie czterech kobiet pochowanych w tej świątyni, 

Narodziny Karola Edwarda Stuarta

Narodziny dziecka w rodzinie królewskiej to wielkie wydarzenie. Nie inaczej było w przypadku syna Klementyny Sobieskiej i Jakuba Edwarda Stuarta. Latem 1720 r. Klementyna poinformowała męża, że spodziewa się dziecka. Była to jedna z najszczęśliwszych chwil w jego życiu – dynastia Stuartów została przedłużona. Lekarze nie byli jednak zgodni co do daty narodzin, wyznaczając ją między początkiem grudnia a połową stycznia. Narodziny dziecka królewskiego, do tego pierworodnego, miały charakter publiczny. Akurat Jakub Edward musiał wyjątkowo o to zadbać. Jego własne narodziny były takim zaskoczeniem i tak bardzo zmieniały sytuację polityczną, że pojawiły się pogłoski, iż został podrzucony do łoża królowej przez jezuitów, kiedy zmieniano ogrzewadło do pościeli. Aby przeciąć spory o to kto będzie świadkiem narodzin, Jakub zdecydował, że będą to członkowie domu królewskiego oraz wybrani kardynałowie. Pojawili się również przedstawiciele dyplomatyczni oraz członkowie wielkich rodów rzymskich, w sumie około 100 osób. Ich cierpliwość została wystawiona na wielką próbę. Pierwsze bóle porodowe wystąpiły 27 grudnia i trwały do rana 29 grudnia. Ustąpiły na kilka godzin, po czym wróciły wieczorem tego samego dnia. Ostatecznie, 31 grudnia 1720 r. na świat przyszedł chłopiec, któremu nadano imiona Karol Edward Ludwik Jan Kazimierz Sylwester Seweryn Maria. W skrócie „piękny książę Karolek” – „Bonnie Prince Charlie”. Okazję do świętowania mieli nie tylko rodzice – papież dał w prezencie 10 tysięcy skudów (około 2 tys. funtów), gratulacje przesłali między innymi cesarz, król Hiszpanii i car Rosji. Dla zwolenników Stuartów narodziny Karola Edwarda miały wielkie znaczenie. Raz, symboliczne – Karol Edward urodził się w wigilię nowego roku. Dwa – akurat w tym czasie w Wielkiej Brytanii miał miejsce „bubel Kompanii Mórz Południowych”, największy krach finansowy XVIII wieku. Winą obarczono króla Jerzego I, bo przecież nie ludzi, którzy w kilka dni chcieli powiększyć majątek o kilkaset procent. Nawet i bez „bubla” Jerzy I oraz jego ministrowie byli niepopularni. Jeszcze raz możliwość powrotu Stuartów na trony Anglii, Irlandii i Szkocji wydawała się bardzo realna. I ponownie skończyło się na nadziejach. Ale przynajmniej Klementyna i Jakub Edward mogli cieszyć się swoim pierwszym dzieckiem.

Pierwsze lata następcy tronu

Narodziny Karola Edwarda Stuarta były dla jego rodziców nie tylko źródłem wielkiej radości. Stawiały przed nimi także bardzo poważne zadania. Pierwsze, to utrzymanie dziecka przy życiu. Na początku XVIII w. śmiertelność wśród niemowląt wahała się, w zależności od grupy społecznej, od 25 do 75 procent. Obok zapewnienia odpowiednich warunków, kluczową rolę odgrywało znalezienie odpowiedniej mamki. Wierzono, że ma ona wpływ nie tylko na stan fizyczny dziecka, ale również na jego charakter, przekazując mu wraz z pokarmem własne cechy. Słowem, konieczna była zdrowa kobieta o właściwym usposobieniu. Do tego Jakub Edward chciał wychować syna na Anglika. Należało zatem znaleźć mamkę, która przekaże „angielskie cechy”. Nie było to łatwe zadanie w Rzymie. Pierwsza mamka była Angielką, ale zwolniono ją już po dwóch miesiącach. W zamian podzieliła się informacjami o Stuartach z rządem w Londynie. Druga mamka nie mogła przekazać „angielskich cech”, była Włoszką, ale okazała się idealnym wyborem. Karol Edward był zdrowym dzieckiem a jego naturalną odporność zwiększano za pomocą powszechnie stosowanych wówczas metod – zawijania w pieluchy i zimnych kąpieli. Wychowaniem dziecka zajmowała się natomiast guwernantka. I tutaj nie obyło się bez zmian. Pierwsza guwernantka była Angielką, ale mimo pozytywnej oceny ze strony Jakuba Edwarda, utraciła posadę. Powód był prosty i wszystko tłumaczył – miała zbyt niskie pochodzenie społeczne. Druga guwernantka, pani Sheldon, utrzymała posadę dłużej, tym bardziej, że Karol Edward czynił wyraźne postępy. Mając dwa lata mówił wyraźnie, mając trzy lata wykazywał zainteresowanie muzyką. Szczęśliwie przeżył najgroźniejszy okres i można było myśleć o jego wykształceniu. Co w tym czasie robili jego rodzice? Obydwoje kochali syna i okazywali to uczucie, co, jak na standardy epoki, było dość niezwykłe. Lecz przede wszystkim ich miłość wyrażała się w szukaniu mamek i guwernantek, lekturze ich raportów oraz zapewnieniu odpowiednich warunków. Tak było bezpieczniej – przy bardzo wysokiej śmiertelności niemowląt potrzebny był mechanizm psychologiczny, który pozwalał rodzicom żyć dalej, gdyby zdarzyło się najgorsze. 

Kłótnie w rodzinie i na dworze królewskim

Po ukończeniu przez „pięknego księcia Karolka” trzech lat, przyszedł czas na rozpoczęcie edukacji. Do tego momentu księciem zajmowały się kobiety, ale to musiało się szybko zmienić. Na początku XVIII w. dość powszechnie sądzono, że chłopiec pozostający zbyt długo pod opieką kobiet jest narażony na molestowanie seksualne ze strony służby. Niestety, przy okazji doszło do pierwszego i to bardzo głośnego sporu między rodzicami dziecka. Ojciec, Jakub Edward, uznał, że decyzja o przekazaniu syna pod opiekę mężczyzn i wyznaczeniu opiekunów należy wyłącznie do niego. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, ale, jak często w przypadku Stuartów, zabrakło odrobiny szczęścia. W marcu 1725 r. Klementyna urodziła drugiego syna, Henryka Benedykta. Ciąża i poród były na tyle trudne, że wpadła w depresję, która tylko pogłębiła jej zły stan, spowodowany śmiercią jej matki kilka lat wcześniej. Krótko po narodzinach Henryka, Jakub Edward ostatecznie zadecydował o oddaniu starszego syna pod opiekę męskich wychowawców. Klementyna odebrała to jako próbę odseparowania jej od ukochanego, pierwszego potomka. Dla Karola decyzja ojca również przyszła w fatalnym momencie. Przez kilka lat był ukochanym i rozpieszczanym jedynakiem a teraz nie dość, że miał brata, to jeszcze chciano oddzielić go od matki i ulubionej guwernantki, pani Sheldon. Ona także miała rolę do odegrania. Protestując, zaatakowała publicznie samego Jakuba Edwarda za co utraciła posadę. Stosunki między małżonkami były tak złe, że kiedy pani Sheldon zwróciła się o pomoc do Klementyny, ta ponownie ją przyjęła. Na tym nie koniec. Klementyna poleciła guwernantce, aby nie oddawała Karola w ręce męskich wychowawców, a kiedy Jakub Edward ponownie zwolnił panią Sheldon, Klementyna opuściła męża i przeprowadziła się do klasztoru św. Cecylii na Zatybrzu. Sprawa nabrała publicznego charakteru, tym bardziej, iż rząd w Londynie dokładał starań, aby było o niej jak najgłośniej. Pojawiły się plotki, całkowicie nieprawdziwe, o kochankach Jakuba Edwarda, a pierwszy premier Wielkiej Brytanii, Robert Walpole, publicznie ogłosił, że „całym sercem” jest po stronie biednej Klementyny. Walpole nie troszczył się o Klementynę, chodziło mu natomiast o zdyskredytowanie Stuartów w oczach ich zwolenników na Wyspach Brytyjskich i na dworach europejskich. Udało mu się – obraz szczęśliwej rodziny, a wraz z nim wizerunek Stuartów, jedynych prawowitych władców, zostały poważnie naruszone. Kto powiedział, że łatwo jest być królem, żoną króla bądź dzieckiem króla?

Kryzys w małżeństwie Klementyny i Jakuba Edwarda

Tym, co podsycało spór między Klementyną i Jakubem Edwardem był brak gotowości obydwu stron do kompromisu. Niestety, kwestia wychowania najstarszego dziecka stała się okazją do wypominania mniej lub bardziej wyimaginowanych przewinień. Klementyna zarzucała mężowi skupienie się na kwestiach politycznych, brak czułości i chęć oddzielenia jej od ukochanego syna. Jakub Edward odpłacił jej zarzutami o podważanie jego pozycji jako głowy rodziny, co było wówczas trudne do wyobrażenia, oraz brak miłości do męża i to od początku ich związku. Akurat ten ostatni zarzut był uzasadniony. Co gorsza, Klementyna gotowa była wciągnąć w spór osoby z zewnątrz. Wykorzystała do tego kwestię religijną, oskarżając męża o chęć wychowania syna jako protestanta. Takie działanie byłoby w gruncie rzeczy uzasadnione – jeżeli „piękny książę Karolek” miał kiedyś objąć trony Anglii, Irlandii i Szkocji, to musiał być protestantem. Mimo że wyznaczeni przez Jakuba Edwarda wychowawcy byli protestantami, zarzut był całkowicie chybiony. Jakub Edward był wiernym katolikiem, kilka lat wcześniej sam odrzucił możliwość przejścia na protestantyzm, niezbędną dla jego powrotu na trony Anglii, Irlandii i Szkocji. Ale sprawa była tak poważna, że zainteresowała samego papieża Benedykta XIII. Polecił inkwizycji zbadać ją, co spowodowało, iż Jakub Edward, w obawie przed porwaniem syna, zakazał mu opuszczać siedzibę Stuartów w Rzymie, pałac Muti. Pozycja Jakuba Edwarda była jednak coraz słabsza – do połowy 1726 r. miał przeciwko sobie Klementynę, papieża, który zmniejszył jego pensję o połowę, króla Hiszpanii i jego żonę, zaniepokojonych pogłoskami o protestanckim wychowaniu księcia Karola oraz większość jakobitów przebywających w Rzymie, niezadowolonych z faworyzowania przez króla Jamesa Murray’a, earla of Dunbar oraz Johna Hay’a, earla of Inverness. Ostatecznie Jakub Edward zdecydował, że najlepiej będzie zabrać obydwu synów z Rzymu. Na nowe miejsce pobytu wybrał Bolonię, dokąd przybył wraz z nimi w październiku 1726 r. Ale to nie był koniec kłótni w rodzinie królewskiej. I tylko dzieci żal – sześcioletni Karol Edward i półtoraroczny Henryk widzieli matkę ostatni raz w kwietniu.

Smutek w rodzinie królewskiej

Wyjazd Jakuba Edwarda z synami do Bolonii nie rozwiązał sporów z Klementyną. Jednak całkowicie niespodzianie, w połowie 1727 r. Klementyna poinformowała męża, że przyjedzie do Bolonii. Jakub Edward wykonał wcześniej kilka gestów, obiecując zmianę wychowawców najstarszego syna. Dobrej woli zabrakło po stronie Klementyny, która nie chciała oddalić pani Sheldon – był to jedyny warunek, przy którym obstawał jej mąż. Mimo tego, Klementyna przyjechała do Bolonii i zamieszkała z mężem oraz synami. Niestety, bliscy stopniowo ją tracili.  Wykazywała coraz silniejsze oznaki zaburzeń nerwicowych, przy tym umartwiając się i oddając dewocji. W jednym z listów Karol Edward pisał o żonie: „kiedy nie jest w kościele bądź nie je wspólnych posiłków, zamyka się w swoich pokojach, gdzie spotyka się wyłącznie ze swoimi służącymi i synami... Pości tak bardzo, że trudno mi pojąć, jak kobieta, która twierdzi, że chce mieć dzieci, może tak czynić. Spędzam z nią bardzo mało czasu”. Sytuację pogorszył fakt, że w lipcu 1728 r. Klementyna poroniła a w następnych miesiącach pojawiały się pogłoski o kolejnej ciąży. Były nieprawdziwe, Klementyna umartwiała się do tego stopnia, że został zachwiany cykl menstruacyjny. Jakub Edward próbował ratować żonę, mając nadzieję, że jego pojednanie z papieżem i powrót rodziny do Rzymu pozwolą Klementynie odzyskać równowagę psychiczną. Do pojednania doszło, Jakub Edward z synami wrócili do Rzymu w kwietniu 1729 r., Klementyna pozostała w Bolonii jeszcze przez rok, ale nie poprawiło to stanu jej zdrowia. Jej postępowanie miało niekorzystny wpływ na samego Jakuba Edwarda – nie dość, że kolejne zabiegi o uzyskanie poparcia ze strony władców europejskich kończyły się niepowodzeniem, to dochodziły do tego kłopoty w domu. Jakub Edward zachorował poważnie w październiku 1728 r. i w listopadzie następnego roku. Po tej ostatniej chorobie zdecydował, że będzie mieszkał z synami w Albano obok Rzymu. Klementyna pozostała natomiast w Rzymie w pałacu Muti. Decyzja była podyktowana również troską o synów – nawet ich wcześniejsze kontakty z Klementyną, choć bardzo ich kochała, szczególnie Karola, były trudne. W maju 1728 r. Karol, nieco ponad siedmioletni chłopiec, napisał wyjątkowo smutny list do ojca, w którym obiecał, że nie będzie skakał w pobliżu swojej matki, aby jej nie denerwować. 

Klementyna podupada na zdrowiu, lecz nie chce pomocy

Po koniecznej decyzji Jakuba Edwarda o przeniesieniu się z synami do Albano, spotkania Klementyny z mężem i chłopcami stawały się coraz rzadsze. Nie wynikało to ze sporów między małżonkami lecz stanu jej zdrowia. Klementyna odwiedzała dzieci w ciągu dnia, wracając na noc do Rzymu. Tylko raz, w maju 1731 r., kiedy Jakub Edward wyjechał z Albano, spędziła z chłopcami kilka tygodni bez przerwy. Umartwianie się coraz bardziej pogarszało jej stan zdrowia. W czerwcu 1734 r. z trudem mogła chodzić, pojawiły się również oznaki gnilca. Co gorsza, nie chciała żadnej pomocy, która nawet na tym etapie miała duże szanse powodzenia. Krytyczny moment nadszedł jesienią. Pod koniec października Klementyna mocno kasłała, a na początku następnego miesiąca poważnie zachorowała, z bardzo wyraźnymi już objawami gnilca. Ciągle odrzucała pomoc. W pierwszych dniach stycznia dostała gorączki, 13 stycznia jej stan był tak zły, że otrzymała sakrament ostatniego namaszczenia. Dzień później widziała synów po raz ostatni. Od 15 stycznia była już tylko częściowo przytomna. Śmierć zabrała ją trzy dni później, 18 stycznia 1735 r. Trwające kilkanaście dni uroczystości pogrzebowe były wspaniałe, odprawiono je z  honorami należnymi koronowanym głowom. Mieszkańcy Rzymu, według relacji świadków, płakali, jakby umarł sam papież. Tylko czy o taki koniec chodziło? Zostawiła męża i dwoje dzieci – starsze miało 14 lat, młodsze 10. Obydwaj chłopcy potrzebowali matki, której faktycznie nie mieli od kilku lat. Spośród wyjaśnień pozostawionych przez historyków, najbardziej przekonujące wydaje się to, że Klementyna oddała się umartwieniu i dewocji ze względu na stosunek do męża. Nie kochała go, a swoje małżeństwo, szczególnie po sporach na temat wychowania Karola, traktowała jako krzyż, który trzeba dźwigać do końca. Nałożyła się na to depresja po urodzeniu drugiego dziecka, z której nigdy nie wyszła. Umartwienie ciała miało być odpowiedzią na wszystkie problemy. Doprowadziło ją do śmierci. Pozostał smutek i wrak pięknej kobiety, która jako 16-letnia, pełna życia dziewczyna, z radością przyjęła oświadczyny Jakuba Edwarda.

Polskie wątki w życiu „pięknego księcia Karolka”

Pomijając fakt, że matką Karola Edwarda Stuarta była wnuczka króla Jana III Sobieskiego, w życiu księcia kilkakrotnie przewijał się wątek polski. Pierwsze plany polityczne związane z Polską pojawiły się, gdy Karol był kilkuletnim dzieckiem. Ich autorem był syn przyrodniego brata Jakuba Edwarda, ambasador króla Hiszpanii na dworze rosyjskim, Jakub Franciszek Stuart, drugi książę Liria. Podczas misji w państwie carów w latach 1728–1730, Liria przedstawił plan małżeństwa Karola z księżniczką meklemburską. Małżeństwo miało pozwolić Karolowi na objęcie tronu polskiego. Ostatecznie, odkładając na bok trudności w realizacji planu, zwyciężyło przekonanie, że zaangażowanie w sprawy polskie tylko utrudniłoby realizację najważniejszego celu Stuartów, jakim był powrót na trony Anglii, Irlandii i Szkocji. Wątek „polskiego małżeństwa” wrócił w kolejnych latach. W 1749 r. pojawiła się plotka o planach małżeństwa Karola z Teofilą Konstancją, córką Michała Radziwiłła, hetmana wielkiego litewskiego. Była całkowicie nieprawdziwa, zresztą sam Karol wielokrotnie odrzucał możliwość takiego związku – Teofila była wówczas 11-letnią dziewczynką. Geneza plotki wskazuje jednak na ówczesne problemy Karola. Plotka powstała w związku z prowadzoną przez niego akcją dezinformacyjną. W roku 1749 i w kilku następnych latach miał przeciwko sobie nie tylko rząd brytyjski, ale i króla Francji, Ludwika XV. Chcąc odwrócić uwagę od miejsca swojego pobytu, sporządził dokument, w którym stwierdził, że ożenił się z córką landgrafa Hesji-Darmstadt i zwrócił się do króla polskiego o zgodę na osiedlenie się w Rzeczpospolitej. Zabieg powiódł się – dyplomaci, i to nie tylko brytyjscy czy francuscy, donosili swoim władcom, że Karola widziano w Polsce. Ale plotka żyła swoim życiem. W 1752 r. dyplomaci znowu pisali o planach małżeństwa Karola, który miał przebywać w Szwajcarii, z Teofilą. Ostatni „wielki plan” związany z Polską dotyczył konfederacji barskiej. W 1771 r. pojawiła się „wiadomość”, że Karol wybrał się do Rzeczpospolitej aby stanąć na czele konfederatów. O jej wiarygodności świadczy najlepiej fakt, że równocześnie pojawiła się inna „wiadomość” – Karol wyruszył do Rzeczpospolitej aby stanąć po stronie dysydentów. W tym czasie Karol był zajęty sprawami finansowymi związanymi z planowanym małżeństwem z Marią Luizą, córką księcia Salm-Kyrburg, do którego zresztą nie doszło. W rzeczywistości Karol nigdy nie był w Rzeczpospolitej.

Jedną z ważnych kobiet w życiu Karola okazała się Maria Anna Ludwika Jabłonowska, kuzynka królowej Francji, Marii Leszczyńskiej. W 1730 r. Jabłonowska wyszła za mąż za księcia de Talmont. Małżeństwo było fikcją – książę nie był zainteresowany kobietami, a księżna wchodziła w relacje z innymi mężczyznami, m.in. z królem Stanisławem Leszczyńskim. Karol spotkał Jabłonowską w 1748 r., kiedy miała ponad 40 lat, ale różnica wieku nie przeszkodziła w nawiązaniu romansu. Związek przetrwał do jesieni 1751 r., całkiem długo jak na „pięknego księcia Karolka”, , ale nie przeszkodził mu w zabiegach, nieudanych, o rękę siostry króla pruskiego Fryderyka II, a następnie córki landgrafa Hesji-Darmstadt. Romans był pełen namiętności i zwrotów. Pod koniec roku 1748 r. wydawało się, że dobiegł końca. Na życzenie dworu francuskiego księżna poprosiła Karola o dobrowolne opuszczenie Francji – na mocy traktatu akwizgrańskiego, kończącego kolejną wojnę między Francją i Wielką Brytanią, Stuartowie nie mogli przebywać na terytorium Francji. Rady księżnej, podobnie jak innych osób, na nic się nie zdały. W atmosferze jednego z największych skandali XVIII w., Karol został aresztowany 10 grudnia 1748 r. i wydalony z Francji. Jednak kochankowie spotkali się już w następnym roku w Luneville, w Lotaryngii, gdzie Karol przebywał na zaproszenie Stanisława Leszczyńskiego. Ich relacje były pełne sprzeczności. Księżna przekładała spotkania, tłumacząc się bólami głowy, które leczyła za pomocą opium. Równocześnie nalegała na spotkania wtedy, gdy Karol był najbardziej zajęty sprawami polityki. Spędzili razem również kilka miesięcy w Paryżu, oczywiście w tajemnicy przed królem Francji, Ludwikiem XV. Romans pokazał najlepsze i najgorsze cechy Karola. Z jednej strony potrafił być bardzo czuły i kochający. Z drugiej, w napadach gniewu, nie cofał się przed użyciem przemocy – zarówno werbalnej, jak i fizycznej. Niestety, wszystkie dłuższe związki Karola z kobietami kończyły się w podobny sposób, a małżeństwo z Ludwiką Stolberg, zawarte w 1772 r., rozpadło się po kilku latach. Karol wykorzystywał kobiety, ale nie umiał z nimi żyć. Być może wpływ na jego postawę miały doświadczenia z własną matką i jej przedwczesna śmierć. 

Rząd w Londynie i Stuartowie

Życie Stuartów na wygnaniu było pełne problemów. Jednym z największych było bezustanne zainteresowanie nimi ze strony Londynu. Powód był prosty – Stuartowie stanowili zagrożenie dla porządku politycznego, a do tego mieli na Wyspach Brytyjskich wielu zwolenników. Władze brytyjskie skupiały uwagę na dwóch kwestiach. Pierwsza, to zbieranie informacji o Stuartach. Na ich dworze oraz w otoczeniu roiło się od szpiegów. W Rzymie jednym z najcenniejszych agentów był kardynał Giulio Alberoni, który zrobił bardzo dużo, aby podsycić spór Klementyny z mężem. W następnych latach, w otoczeniu Karola Edwarda szczególnie niebezpiecznym szpiegiem, o pseudonimie „Pickle”, okazał się Aleistair MacDonell. Każda informacja o Stuartach była warta sprawdzenia i to nawet wtedy, gdy nie stanowili już realnego zagrożenia. W 1753 r. posłowi brytyjskiemu w Dreźnie polecono wysłać szpiega na Śląsk i to tylko po to, aby przekonać się, czy Karol Edward rzeczywiście, jak głosiła plotka, odwiedził Śląsk. Władze brytyjskie dokładały również starań, aby utrudnić życie Stuartom. W traktatach pokojowych z Francją nalegały, z powodzeniem, na klauzule zabraniające Stuartom nie tylko pobytu, ale i wjazdu do Francji. Nacisk wywierano również na inne państwa – w 1737 r. cesarz nie zgodził się na przejazd Karola Edwarda przez terytorium cesarstwa w planowanym wyjeździe do Rzeczpospolitej. Nawet władcy małych państw niemieckich czy włoskich nie byli wolni od nacisków. W 1749 r. władze Wenecji, nie chcąc pogorszenia stosunków z Wielką Brytanią, nie wyraziły zgody na pobyt Karola na terytorium Republiki. W tym samym roku wystarczyła plotka o spodziewanej wizycie Karola Edwarda w Rzeczpospolitej, aby poseł brytyjski poinformował króla Augusta III, że król brytyjski „nie zniesie” pobytu Karola na jej terytorium. Z czasem obawy władz w Londynie wobec jakobitów zmalały i to do tego stopnia, że w 1784 r. zwrócono majątki dziedzicom uczestników powstania z lat 1745–46.  Ale obawy wobec Stuartów pozostały i to nawet na „drugim końcu świata”. Kiedy w styczniu 1788 r. pierwsi brytyjscy koloniści wylądowali w Australii, w późniejszym stanie Nowa Południowa Walia, gubernator Arthur Phillip złożył przysięgę, że nie podejmie żadnych działań zmierzających do przywrócenia Karola Edwarda na tron Anglii. Całkiem nieźle jak na prawie 70-letniego, schorowanego człowieka, który umarł kilka dni później, 30 stycznia 1788 r.

„Piękny książę Karolek” i rządy w Londynie

Stuartowie wiedzieli, że są bezustannie śledzeni przez rząd brytyjski. Największą pomysłowością w ukrywaniu się przed szpiegami, nie tylko brytyjskimi, wykazał się Karola Edward, wielokrotnie wyprowadzając ich w pole i to dosłownie. Ulubionym sposobem księcia była zmiana wyglądu – obok przebrań, szczególnie w szaty duchowne, Karol nosił perukę, farbował brodę i brwi. Inną metodą było posługiwanie się pseudonimami – Karol występował między innymi pod nazwiskami Benn, Douglas, Dumont, Thompson, Stonor oraz nieśmiertelnym Smith. Sprzyjało mu też, wyjątkowe jak na Stuartów, szczęście – szpiedzy często pomyłkowo brali za Karola osoby podobne do niego. Prowadziło to do całkowicie fantastycznych opowieści na temat miejsca jego pobytu. Gdyby poważnie brać wszystkie raporty, to okazałoby się, że w 1749 r., w ciągu mniej niż trzech miesięcy między wizytami w Awinionie i Wenecji, książę zdołał odwiedzić, częściowo na piechotę, Szwecję, Berlin, Drezno, Paryż i Lotaryngię. W rzeczywistości przebywał w Lotaryngii. Ucieczki przed szpiegami i bezustanne zacieranie śladów nie były jednak zabawą. Działania polityczne Karola i jego zwolenników wymagały konspiracji a poza tym Karol miał powody, aby obawiać się o swoje życie. Miał wielu wrogów, na czele z rządem brytyjskim, którzy podejmowali próby zamachów. W maju 1751 r.,  był ścigany przez trzech mężczyzn i to w pobliżu Luneville, w Lotaryngii rządzonej przez zaprzyjaźnionego Stanisława Leszczyńskiego.  Uratowała go wąska droga, na której prześladowcy nie byli w stanie go wyprzedzić i pochwycić. Ciągłe zmiany miejsca pobytu prowadziły niekiedy do zadziwiających spotkań. Będąc przejazdem w Genui w 1771 r., książę Karol spotkał na ulicy brata króla Wielkiej Brytanii Jerzego III, Williama, księcia Gloucester. Obydwaj panowie, jak przystało na dżentelmenów, wymienili ukłony i poszli w swoją stronę. Jeszcze więcej okazji do tego typu spotkań Karol miał podczas swojej najbardziej śmiałej podróży, którą przedsięwziął do Anglii we wrześniu 1750 r.

Śmiała wyprawa Karola Edwarda Stuarta

Najbardziej śmiała ze wszystkich podróży Karola miała miejsce we wrześniu 1750 r. Spodziewając się rychłej śmierci króla Jerzego II (w rzeczywistości pomylił się o 10 lat) Karol wyruszył do Londynu. Tym razem nadzieje na objęcia tronu wiązał nie z powstaniem w Szkocji, poparciem tak marginalnej grupy jak katolicy czy pomocą z zewnątrz, lecz działaniami protestanckich jakobitów w Anglii. Po śmierci Jerzego II mieli rozpocząć powstanie w Londynie. Broń, którą mieli dostarczyć agenci Karola we Francji, była już przygotowana i to w odpowiedniej ilości, a on sam miał przybyć we właściwym momencie i objąć władzę. Plan był na tyle zuchwały, że uznał za niezbędne osobiście go przedstawić. Podróż do Londynu odbył w towarzystwie jakobickiego emigranta, Johna Holkera. Przybył tam 16 września i zamieszkał, oczywiście w tajemnicy, w centrum, w pobliżu Strandu. Miał na tyle odwagi, aby spotkać się z liczną grupą swoich zwolenników, około 50 osób, w domu na Pall Mall, dosłownie kilka rzutów kamieniem od ówczesnej i obecnej siedziby premierów Wielkiej Brytanii na Downing Street. Karol przedstawił im plan, który w gruncie rzeczy spotkał się z bardzo chłodnym przyjęciem. Wszyscy byli „za”, ale nikt nie chciał ryzykować. Przez kilka następnych dni, wykazując nadzwyczajne opanowanie, książę jeździł po Londynie, oglądając między innymi Tower, główną twierdzę królewską w mieście. Dokonał również bardzo ważnego kroku, jakim było przejście na anglikanizm. Karol bardzo niechętnie odnosił się do religii, szczególnie katolickiej, a wpływ na to mógł mieć sposób w jaki umarła jego matka. Przyjęcie wyznania anglikańskiego było jednak konieczne, jeśli chciał objąć tron. 22 września 1750 r. opuścił Londyn.  Następnego dnia był już we Francji. Wizyta przeszła całkowicie niezauważona przez rząd brytyjski, który wszak dokładał starań, aby ustalić miejsce pobytu Karola „gdzieś na kontynencie”. Karol nie odwiedził nigdy więcej Anglii czy Szkocji. Jego udział w pogrzebie króla Jerzego II jest już tylko fikcją literacką, wymyśloną przez jednego z głównych popularyzatorów legendy „pięknego księcia Karolka”, Sir Waltera Scotta.

Powstanie jakobickie 1745–1746

3 sierpnia 1745 r. książę Karol wylądował na wyspie Eriskay, u północno – zachodniego  wybrzeża Szkocji. Był to początek największego i najdłużej trwającego powstania jakobickiego. Zaskoczeni byli wszyscy. Rząd w Londynie liczył się z dywersją jakobicką, ale nie powstaniem na wielką skalę. Wielka Brytania była zaangażowana w wojnę o sukcesję austriacką prowadzoną na kontynencie europejskim, w Kanadzie i w Indiach, a także na wyspach Morza Karaibskiego. Na Wyspach Brytyjskich znajdowało się ledwie kilka tysięcy słabo wyszkolonych żołnierzy. Rząd francuski udzielił księciu Karolowi bardzo skromnej pomocy, traktując przedsięwzięcie jako sposób na odciągnięcie części sił brytyjskich. Nawet sam Karol był zaskoczony skalą i powodzeniem powstania. Wyruszył do Szkocji na czele armady złożonej z dwóch jednostek. Do Szkocji dopłynęła tylko jedna; druga, na pokładzie z 700 irlandzkimi żołnierzami i 1500 muszkietami musiała zawrócić do Francji po starciu z brytyjskim okrętem „Lion”. Mimo tego powstanie było wielkim sukcesem. Po zajęciu głównych miast w Szkocji, na czele z Edynburgiem i zwycięstwie pod Prestonpans, armia jakobicka wyruszyła w kierunku Londynu, docierając do Derby, 200 km na północ od stolicy Anglii. Tam, w obliczu nadciągających sił wroga, ściągniętych pospiesznie z kontynentu, a przede wszystkim ze względu na nikłe poparcie ze strony jakobitów w  Anglii, podjęto decyzję o powrocie do Szkocji. To był początek końca, który nadszedł 27 kwietnia 1746 r. Wojska brytyjskie, pod dowództwem syna króla Jerzego II, Wilhelma, księcia Cumberland, zadały druzgocącą klęskę powstańcom. Karol i tak miał szczęście. Po trwającej pięć miesięcy ucieczce przez całą Szkocję, w trakcie której kilkakrotnie ocierał się, dosłownie, o posterunki wojsk brytyjskich, zdołał dotrzeć do Francji. Jego zwolenników spotkały wyjątkowo surowe represje, na czele z mordowaniem jeńców, paleniem wsi i konfiskatą majątków. Rodzaj i zasięg represji wskazywały na przerażenie władz w Londynie skalą poparcia dla Stuartów w Szkocji. Nigdy wcześniej i nigdy później syn Klementyny Sobieskiej, wnuczki króla polskiego, nie był tak blisko objęcia tronów. Ale i tak było to bardzo, bardzo daleko.

Dlaczego Stuartowie przegrali?

Wszystkie próby powrotu Stuartów na trony Anglii, Irlandii i Szkocji zakończyły się niepowodzeniem. Nawet w 1746 r., kiedy wojska jakobickie dotarły na odległość 200 kilometrów od Londynu, perspektywa odzyskania władzy była bardzo odległa. Przewaga militarna wroga, zła organizacja, brak poparcia ze strony obcych państw, wreszcie towarzyszący Stuartom pech – wszystko to miało wpływ na ich niepowodzenia. Ale główną przyczyną było to, że coraz mniej mieszkańców Wysp Brytyjskich chciało powrotu Stuartów. Zasięg i sukces powstania z lat 1745-46 był wyjątkiem od reguły, nie regułą. Być może, gdyby po śmierci swojej przyrodniej siostry, królowej Anny w 1714 r., Jakub Edward Stuart podjął zdecydowane działania, mógłby sięgnąć po władzę. Jednak w krytycznym momencie nie zrobił prawie nic. a więc z upływem lat szanse Stuartów coraz bardziej malały. Wielu ludzi i to z różnych grup społecznych było niezadowolonych z sytuacji na Wyspach Brytyjskich, ale jeszcze więcej było z niej coraz bardziej zadowolonych. Wiek XVIII to czas rozkwitu gospodarczego i politycznego Wielkiej Brytanii. Nowe metody uprawy roli, rozwój handlu morskiego, a pod koniec życia Karola Edwarda i Henryka Stuartów rewolucja przemysłowa, pozwoliły osiągnąć niespotykany wcześniej dobrobyt. Pozwoliły również stoczyć szereg zwycięskich wojen z arcy-wrogiem - Francją, w trakcie których zdobyto między innymi Kanadę oraz Indie. O potędze Wielkiej Brytanii najlepiej świadczą liczby – podczas wojny siedmioletniej (1756-1763) same wydatki na siły zbrojne przekroczyły poziom  82,5 mln funtów. Odpowiadało to prawie 2 mld liwrów czy niewyobrażalnej kwocie 3 mld złotych. Dość powiedzieć, że kiedy podczas Sejmu Czteroletniego wprowadzono podatek na utrzymanie 100-tysięcznej armii, miano nadzieję uzyskać co roku około 35 mln złotych. Zebrano 14.5 mln. Wreszcie wiek XVIII zapewnił Wyspom Brytyjskim stabilizację wewnętrzną, której tak brakowało w poprzednim stuleciu. Rzecz w tym, że Stuartowie byli kojarzeni właśnie z poprzednim stuleciem, no i byli katolikami, a katolicyzm powszechnie łączono z absolutystycznym systemem rządów we Francji. Trudno zatem się dziwić, że większość mieszkańców Wysp Brytyjskich nie chciała powrotu Stuartów. Co mogli im zaofiarować Jakub Edward czy „piękny książę Karolek”?

Synowie Klementyny Sobieskiej i Jakuba Edwarda Stuarta

Drugie dziecko Klementyny i Jakuba Edwarda, Henryk Benedykt, przyszło na świat 11 marca 1725 r. Okoliczności jego narodzin – Klementyna cierpiała na depresję poporodową, doszło również do bardzo ostrego sporu o wychowanie jego starszego brata - miały wpływ na stosunek rodziców do obydwu synów. „Piękny książę Karolek” był ulubieńcem matki, natomiast Henryk - faworytem ojca. Odmiennemu traktowaniu dzieci sprzyjały także różnice ich charakterów. Karol był czarującym dzieckiem i młodzieńcem o bardzo żywym usposobieniu, uwielbiającym rozrywki na świeżym powietrzu, przede wszystkim jazdę konną, strzelanie oraz taniec. Ta część charakteru odpowiadała jego matce. Ale nie trafiała do jego ojca, który widział w Karolu następcę tronu. Brakowało mu wytrwałości i cierpliwości, czego rezultatem były dość przeciętne postępy w nauce. Nie zawsze udawało mu się panować nad gniewem. Mając niecałe 13 lat kopnął swojego wychowawcę, który chciał go ukarać, grożąc mu przy tym śmiercią. Cechował go także upór. W 1724 r., podczas audiencji, Klementyna i Jakub Edward zgodnie z ceremoniałem pocałowali stopę papieża. Karol, nie zważając na groźby i obietnice, odmówił. Opisując Karola, jego wychowawca stwierdził: „Książę szybko rośnie i jest, jak sądzę, najpiękniejszym młodzieńcem na świecie ale, prawdę mówiąc, w żaden sposób nie można go skłonić do nauki...”. Henryk przewyższał brata inteligencją oraz, jako dziecko, urodą. Mając sześć lat posługiwał się angielskim, francuskim i włoskim równie dobrze jak starszy o ponad cztery lata Karol. Z czasem różnica w rozwoju intelektualnym pogłębiała się, tym bardziej, że Henryk odznaczał się pilnością. Jednak wyraźnie brakowało mu uroku osobistego brata. Henryk był osobą zamkniętą, wzrastającą w cieniu Karola. Jest rzeczą uderzającą, że Henryk robił dokładnie te same rzeczy co brat – jazda konna, polowanie, taniec, śpiew i to najczęściej z lepszym skutkiem, jeśli mu na tym zależało. W jednym bardzo się różnili – Karol podchodził z dużą niechęcią do religii, Henryk już jako dziecko był bardzo pobożny. Mimo różnic charakteru i skrywanej rywalizacji, stosunki między braćmi przez długi czas układały się dobrze. Jeśli doszło do ich załamania, to z powodów politycznych i w wyniku intryg osób z zewnątrz. Historia sporu między Klementyną i jej mężem powtórzyła się.

Wyraźne pogorszenie stosunków między księciem Karolem i jego młodszym bratem nastąpiło w 1746 roku. Po powstaniu w Szkocji, które mimo klęski militarnej okazało się wielkim sukcesem propagandowym, Karola przyjmowano we Francji jako bohatera narodowego. Król Ludwik XV ofiarował mu nawet gościnę w swojej rezydencji w Vincennes. Miesiąc miodowy trwał tylko dwa tygodnie. Karol był osobą niewygodną dla polityków francuskich, szukających porozumienia z Wielką Brytanią. Zamiast rezydencji króla mógł korzystać z domu w Bercy, do czego dodano 12 tys. liwrów (ok. 500 funtów) miesięcznej pensji. Jak na księcia, opromienionego sławą wojownika i ukrywającego się ponad pół roku przed armią i marynarką króla Wielkiej Brytanii, było to wyjątkowo mało. Co gorsza, Francuzi nie traktowali go już jako partnera politycznego. Szukając przyczyn gwałtownego odwrócenia fortuny, Karol zaczął winić swojego brata, który, jego zdaniem, był odpowiedzialny za brak wystarczającego poparcia Francji dla powstańców w Szkocji w latach 1745–46. W rzeczywistości Henryk nie mógł wiele zrobić. Ludwik XV nie zamierzał pomagać powstańcom. Fatalny wpływ na relacje między braćmi miało przyjęcie przez Henryka godności kardynalskiej w 1747 r., i to w całkowitej tajemnicy przed starszym bratem. Z politycznego punktu widzenia była to katastrofa – przetrwanie królewskiej dynastii Stuartów było uzależnione wyłącznie od Karola. Najlepiej chyba rozumiał to rząd brytyjski, który wcześniej ofiarował papieżowi  Benedyktowi XIV 150 tysięcy funtów za to, aby ten uczynił Henryka kardynałem. 150 tysięcy funtów było astronomiczną kwotą – odpowiadało to mniej więcej 3,6 mln liwrów czy 5,5 mln złotych. Traktat podpisany między Wielką Brytanią i Saksonią w 1751 r. zapewniał tej ostatniej 48 tys. funtów subsydium, kilka lat później nawet caryca Rosji nie mogła liczyć na więcej niż 100 tys. funtów rocznie. Karol odebrał decyzję brata bardzo osobiście, przez kilka lat nie wymieniał jego imienia, nazywając go „naszym młodym księdzem”. Winił go również za decyzję króla Ludwika XV o swoim aresztowaniu i wydaleniu z Francji w 1748 r. Znowu się mylił, Henryk nie miał z nią nic wspólnego i nie mógł nic uczynić. Równocześnie psuły się relacje między Karolem a ojcem. Karol ostatni raz widział go na początku stycznia 1744 r., przed wyjazdem z misją, która zaprowadziła go rok później do Szkocji. Dość powiedzieć, że Jakub Edward umarł dopiero w 1766 r. Do pojednania między braćmi doszło w przeddzień śmierci ich ojca. Ale to nie był ostatni raz, kiedy Karol Edward i Henryk Benedykt pokłócili się i pogodzili.

Pojednanie między Karolem i jego młodszym bratem w 1766 r. miało podłoże polityczne. Karol potrzebował pomocy brata, bardzo wpływowego członka kolegium kardynalskiego, aby papież uznał go królem Anglii, Szkocji i Irlandii po śmierci ojca, która nastąpiła 1 stycznia 1766 r. Sprawa była bardzo delikatna. Karol miał wielu przeciwników wśród kardynałów, a co ważniejsze, nie było to rozsądne posunięcie z politycznego punktu widzenia. Szanse objęcia tronów przez Karola były iluzoryczne, a uznanie go władcą pogorszyłoby tylko stosunki z Wielką Brytanią i położenie żyjących tam katolików. Mimo tego Henryk podjął się zadania przekonania papieża. Bezskutecznie – nie powiodło mu się ani z Klemensem XIII, ani z jego następcą. Jeszcze raz zawiódł brata. Ale głównym powodem kolejnego zerwania między nimi był sposób, w jaki doszło do rozpadu małżeństwa Karola. Książę ożenił się w 1772 r. z Ludwiką Stolberg, która szybko zyskała przydomek „królowa serc”. Prawie jak księżna Diana i „królowa ludzkich serc”. W przypadku Ludwiki chodziło jednak o jej skłonność do romansów. Wykorzystując coraz wyraźniejsze oznaki alkoholizmu Karola, porzuciła go w 1780 r., odgrywając rolę kochającej żony, bitej i poniżanej przez męża – brutala, co niestety było prawdą. W rzeczywistości miała kochanka, poetę i dramaturga z Turynu, Vittoria Alfieriego. Luiza zwróciła się o pomoc do Henryka, który, całkiem nieoczekiwanie udzielił jej poparcia. Nie tylko zaofiarował jej, na swój koszt, korzystanie ze swojego domu w Rzymie oraz pensję, którą przyjęła, ale zapewnił stały dostęp do papieża, który dał jej połowę pensji wypłacanej dotychczas Karolowi. Na szczęście to nie był koniec historii. Bracia pojednali się trzy lata później, w bardzo dramatycznych okolicznościach. Na początku 1783 r. Karol poważnie zachorował, z oznakami puchliny wodnej. Po uzyskaniu wiadomości, Henryk pospieszył do Florencji, spędzając całe dnie przy łóżku brata, którego stan stopniowo poprawiał się. Karol przedstawił dowody zdrady Luizy, a Henryk, oszukany i poniżony, zadbał o to, aby i ona, i jej kochanek musieli opuścić posiadłości papieskie. Dołożył również starań, aby Luiza stała się persona non grata na innych dworach. Bracia żyli odtąd w zgodzie. To Henryk udzielił Karolowi sakramentu ostatniego namaszczenia. Przytłoczony emocjami, drżącym głosem odprawił także uroczystą mszę pogrzebową w katedrze we  Frascati obok Rzymu, 3 lutego 1788 r. 

Pieniądze i klejnoty Sobieskich

Jedną z głównych przyczyn zawarcia przez Jakuba Edwarda małżeństwa z Marią Klementyną Sobieską były nadzieje na przejęcie legendarnego majątku Sobieskich. Nie brzmi to ładnie, ale tak było. Stuartowie potrzebowali pieniędzy nie tylko na utrzymanie siebie i swojego dworu, ale również na działania polityczne. Chcieli przecież wrócić na trony Anglii, Irlandii i Szkocji. Ich główne źródło dochodów stanowiły pensje, które otrzymywali od władców niektórych państw europejskich. Jakub Edward dostawał pieniądze od papieży oraz władców Francji i Hiszpanii, ale dwaj ostatni często zalegali z wypłatami. Na pensje, przynajmniej w niektórych latach, mogli liczyć także jego synowie – w 1744 r. władze francuskie wypłaciły Karolowi kwotę 1,8 tys. funtów. Mnóstwo pieniędzy, lecz nie dla najstarszego syna króla Anglii. Małżeństwo z Klementyną dawało szansę na finansową niezależność, ale - jak często bywa z pieniędzmi - to co wyglądało imponująco na papierze, nie wyglądało równie dobrze w rzeczywistości. Klementyna wniosła imponujący posag – 1,4 miliona liwrów plus 250 tysięcy liwrów, jakie elektor saski był należny jej ojcu. Łącznie równało się to około 118 tys. funtów. Jeszcze więcej pieniędzy miał przynieść spadek po jej ojcu, Jakubie Sobieskim, który umarł w 1737 roku. Składał się z dwóch części. Pierwsza, to tzw. zastaw oławski w wysokości 500 tys. florenów (około 44 tys. funtów), związany z małżeństwem Jakuba. Sobieski uczynił legatariuszami na kwotę 400 tys. florenów (ok. 35 tys. funtów) obydwu synów Klementyny, ale ze względu na sytuację polityczną nie mogli oni objąć księstwa oławskiego. Zdecydowano się zatem na odzyskanie zastawu, korzystając z pośrednictwa nuncjusza papieskiego. Wszystko wydawało się być na najlepszej drodze, ale jeszcze raz dał o sobie znać pech Stuartów. W 1741 r. testament Jakuba Sobieskiego w części dotyczącej zastawu podważyła siostra Klementyny, Maria Karolina, księżna de Bouillon. Prawne rozstrzygnięcie sprawy było pomyślne dla nuncjusza, ale do wyjaśnienia pozostała kwestia podziału zaległych dochodów od zastawu oraz zobowiązań finansowych pozostawionych przez Jakuba Sobieskiego. Sprawy zostały dodatkowo skomplikowane przez wydarzenia na które Stuartowie nie mieli najmniejszego wpływu. W połowie grudnia 1740 r. wojska króla pruskiego, Fryderyka II, zaatakowały Śląsk. Oława przeszła w ręce Hohenzollernów. Kwestie majątkowe trzeba było wyjaśniać od nowa, a negocjacje dotyczące zastawu, które trwały do śmierci księcia Karola, nie zostały rozstrzygnięte.

Poza większą częścią zastawu oławskiego, Jakub Sobieski zostawił spadkobiercom – Karolowi i Henrykowi - także wspaniałą kolekcję klejnotów. Sama Klementyna przywiozła do Rzymu klejnoty, których wielkość i piękno przewyższały wszystko, co posiadała miejscowa arystokracja. W świecie, w którym zewnętrzne oznaki bogactwa służyły podkreśleniu pozycji społecznej, był to bardzo ważny element. Jednak dopiero spadek po Sobieskim mógł przyprawić o zawrót głowy – składały się na niego klejnoty rodziny oraz klejnoty koronne, przekazane im jako zastaw pod pożyczkę dla Rzeczpospolitej. W testamencie umieszczono zapis, zgodnie z którym klejnoty miały być podzielone równo między synów Klementyny. Klejnoty przechowywano w banku Monte di Pieta w Rzymie, ale był z nimi poważny problem. Najcenniejsze, klejnoty koronne, były nie do ruszenia przez 50 lat. Na taki czas Rzeczpospolita zastrzegła sobie prawo ich wykupu. W 1742 r. prawo do rozporządzania wszystkimi klejnotami przekazano Karolowi, który pozbył się większości klejnotów, jakimi mógł dysponować. Nie dzielił się pieniędzmi ze swoim bratem, ale trzeba dodać, że dochodów z tego tytułu nie przeznaczał na własne zachcianki, lecz działania polityczne. To właśnie dzięki sprzedaży klejnotów mógł kupić niezbędne uzbrojenie oraz pokryć dużą część wydatków podczas największego powstania jakobickiego w Szkocji w latach 1745-1746. Sprawa  klejnotów koronnych została rozwiązana w 1784 roku. Henryk wymusił na starszym i poważnie schorowanym bracie zgodę na prawo do wyłącznego dysponowania klejnotami. Rubin Sobieskich dołączył do swojej mitry biskupiej, a część pozostałych klejnotów koronnych sprzedał po wybuchu rewolucji francuskiej, kiedy stracił inne źródła dochodów. Za jeden z rubinów, „wielki jak jajo gołębia”, otrzymał 60 tys. funtów. Pozostałe klejnoty, Sobieskich i koronne, przekazał Karolowi, który je sprzedał oraz jego córce z nieprawego łoża, Karolinie Stuart. Nie mogąc wzbogacić się na zastawie oławskim, Stuartowie wzbogacili się przynajmniej na klejnotach. Szkoda tylko, że część z nich to były klejnoty koronne Rzeczypospolitej. 

Koniec Stuartów-Sobieskich

Książę Karol umarł 30 stycznia 1788 r. Stan jego zdrowia pogarszał się od jesieni roku 1786. Sprzyjał temu, obok dość zaawansowanego jak na epokę wieku, styl życia. Co najmniej od wyprawy do Szkocji w 1745 roku, Karol wykazywał coraz silniejszy pociąg do alkoholu, który wreszcie zamienił się w chorobę. Potrafił nad nią niekiedy zapanować, na przykład przez kilka miesięcy po zawarciu małżeństwa z Ludwiką Stolberg skutecznie unikał butelki. Jednak pierwsze poważne nieporozumienia z żoną spowodowały, że znowu sięgnął po ulubione cypryjskie wino, które zabierał ze sobą nawet do teatru. Innym ulubionym napojem była whisky, w tym czasie napitek „ludzi gorszego rodzaju”. Whisky stała się ekskluzywnym alkoholem dopiero pod koniec XIX wieku. W najgorszych okresach Karol upijał się przed południem, odsypiał, a wieczorem znowu pił do stanu upojenia. Niestety, pod wpływem alkoholu Karol stawał się agresywny, również w stosunku do najbliższych sobie kobiet. Jego organizm był wyjątkowo silny, jeszcze w 1783 r. zdołał wyjść z bardzo poważnej choroby, jednak wylew, który nastąpił na początku 1788 r., okazał się zbyt poważny. Karol umarł w ramionach swojej córki, Karoliny, ale problem polegał na tym, że Karolina, która przyszła na świat w 1753 r., urodziła się z nieformalnego związku z Klementyną Walkinshaw. Karol nie pozostawił legalnego spadkobiercy. I to był faktyczny koniec Stuartów-Sobieskich. Tytuł króla Anglii, jako Henryk IX, przyjął jego młodszy brat. Tytułu nie uznali jednak władcy europejscy, a co ważniejsze, nie było żadnej nadziei na przedłużenie dynastii. Henryk był przecież kardynałem i umarł bezpotomnie w 1807 r. Lecz ród Stuartów nie wymarł. Henrietta Anna, siostra dwóch królów, Karola II (1660–1685) i Jakuba II/VII (1685–1688), wyszła za mąż za księcia Filipa orleańskiego, brata króla Francji Ludwika XIV. Dzięki temu związkowi Stuartowie i ich pretensje do tronu  brytyjskiego przetrwały do dzisiaj. Obecnie prawo do niego posiada Franciszek II, książę Bawarii, ale poza garstką zwolenników Stuartów, którzy określają wszystkich władców po 1688 r. mianem uzurpatorów, nikt nie traktuje go poważnie. A jednak trochę żal, że potomek Marii Klementyny Sobieskiej, wnuczki Jana III Sobieskiego, nie zasiadł na tronach Anglii, Irlandii i Szkocji. 

Legenda „pięknego księcia Karolka”

Patrząc z perspektywy stuleci, można stwierdzić, że najtrwalszą pamiątką po Stuartach okazała się legenda „pięknego księcia Karolka”. „Bonnie Prince Charlie” pozostaje jedną z najbardziej popularnych postaci nie tylko w historii Szkocji, ale i Wielkiej Brytanii. Pisali o nim szkocki poeta narodowy Robert Burnes, Sir Walter Scott czy Robert Louis Stevenson. Z powstaniem jakobickim z lat 1745–46, na czele którego stał książę Karol, związana jest jedna z najpiękniejszych pieśni szkockich, „The Bonnie Banks o’ Loch Lomond’. Skąd wzięła się legenda „pięknego księcia Karolka”? A skąd w ogóle biorą się legendy? Czy wystarczył jego urok osobisty? Wielu ludzi posiada urok osobisty, ale nie trafiło i nigdy nie trafi do żadnej legendy. A może potrzebna była wielka i przegrana sprawa, której bohater bronił do samego końca? Mamy skądś wyobrażenie, że tylko my czcimy przegranych bohaterów, a inni mają samych zwycięskich bohaterów. Nieprawda, inni także zachowują w pamięci tych przegranych. Amerykanie obrońców misji Alamo, Brytyjczycy - uczestników wyprawy arktycznej Johna Franklina (zginęli wszyscy), czy kapitana Roberta Scotta, który przegrał wyścig do bieguna południowego, a w drodze powrotnej umarł ze swymi towarzyszami, kilkanaście kilometrów od bazy z zaopatrzeniem. Nawet zwycięstwo największego z największych, admirała Nelsona, miało posmak klęski. Wygrał decydującą bitwę pod Trafalgarem, ale sam poległ. Książę Karol był przegranym bohaterem przegranej od początku sprawy. Jednak to on jest postacią z legend, nie jego przeciwnicy. Wygrali na polu bitwy i przegrali w ludzkiej pamięci. Może legenda księcia Karola była po prostu potrzebna Szkotom? Stał się symbolem ich walki o niepodległość, symbolem Arkadii, która odeszła w przeszłość i nigdy nie powróci. A jednak wróciła. W 1999 r., po ponad 300 latach Szkoci odzyskali swój parlament i swój rząd. Legendy mogą być nie tylko piękne, ale i potrzebne. Dla nas szczególnie miłe jest to, że bohaterem tej legendy był syn wnuczki króla polskiego, Marii Klementyny Sobieskiej.

Paweł Hanczewski